Dominikanki przybyły do Broniszewic w 1919 roku. Zamieszkały w miejscowym pałacu. Neoklasycystyczny budynek z wieżą o dachu piramidalnym w narożniku pochodzi z końca XIX wieku. Wcześniej w tym miejscu funkcjonował – podobnie jak w Mielżynie – „zakład wychowawczy” prowadzony przez Związek Towarzystwa Dobroczynności „Caritas”. Dominikanki nabyły obie placówki.

Początkowo w pałacu zorganizowały sierociniec dla dzieci osieroconych przede wszystkim podczas I wojny światowej. Funkcjonował on tu, aż do wybuchu II wojny światowej. Poza opieką nad maluchami siostry prowadziły działalność charytatywną, troszczyły się o chorych i dbały o wystrój kościołów. Prowadziły też kursy gospodarcze, a jednocześnie brały udział w stowarzyszeniach katolickich, organizując z młodzieżą - zarówno męską jak i żeńską - okolicznościowe akademie i przedstawienia.

A tak życie w placówce wspominał po latach Piotr Ślusarczyk, który do Broniszewic trafił w 1922 roku, po tym jak jego rodzice zginęli na Wschodzie: Dzwonek zawieszony na akacji wzywał dzieci do domu, zwłaszcza te, które pielęgnowały przydzielone sobie działki w parku. Starsi chłopcy, bo byli tylko chłopcy, pomagali w pracy na roli. Majątek siostry miały duży – las 50 ha i ziemia orna, uprawiana przez gospodarza Banaszaka z Żegocina. Pracą kierowała siostra, a pracowali najmowani świeccy ludzie. Pomagali starsi, już 12-letni wychowankowie, razem z siostrami. Plony tej ziemi starczyły dla sióstr i sierot. Dzieci z klasy pierwszej uczyła siostra w sierocińcu. Od klasy drugiej do czwartej dzieci uczęszczały wspólnie z wiejskimi do szkoły w Broniszewicach Starych. Wychowanek sióstr dominikanek wspomina także, jak wyglądała wówczas uroczystość Bożego Ciała: Chłopcy na Boże Ciało szli w procesji wyruszającej z kościoła św. Piotra i Pawła z „Górki” do Sierocińca, gdzie na werandzie od strony św. Józefa był II ołtarz. Tu do pół godziny zatrzymywali się – śpiewali, odpoczywali, później odchodzili do 3 ołtarza koło poczty i do 4 przed malarzem Paprockim. W procesji szli Polacy i Niemcy. Od 1 do 2 ołtarza śpiewali po niemiecku Niemcy i grała ich orkiestra. Dalej po polsku śpiewali Polacy i tak na przemian. Podobnie było z przeplataniem języka polskiego i niemieckiego w czasie Mszy świętej w kościele w Broniszewicach Nowych na „Górce”.

W latach 1939 – 1945 budynek wraz z majątkiem przejęli okupanci. Wojna spowodowała rozproszenie się dzieci i sióstr. Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku siostry zaczęły wracać do Broniszewic i powoli organizować życie w domu który był bardzo zdewastowany i ograbiony. Początki były więc bardzo trudne… Przybywające dzieci były bardzo zaniedbane i często chore. W 1946 roku Sierociniec Sióstr Dominikanek liczył 60 miejsc i przeznaczony był dla sierot i półsierot w wieku od 3 do 18 lat. Wychowanek z tego okresu – Wincenty Rogula – tak wspominał: W budynku wybudowanym 1935 roku była piekarnia, w której siostry wypiekały chleb dla wszystkich mieszkańców klasztoru. Część dzieci była sierotami. Była dziewczynka i dwóch chłopców cygańskich, których rodziców rozstrzelali Niemcy w Jarocinie. Były też z rodzin folksdojczów – 3 dziewczyny i 2 chłopaków – ich rodzice byli wtedy w więzieniu.

Na początku lat 50-tych ówczesne władze państwowe przejęły majątek – 53,80 hektara - na rzecz Skarbu Państwa. W tym czasie też wszystkie placówki opiekuńcze i wychowawcze, również domy dziecka prowadzone przez zakony i zgromadzenia przejęło Ministerstwo Oświaty i Wychowania, co związane było z przemianami ustrojowymi w państwie. Nadzór nad całokształtem działalności powstałych w ten sposób placówek, w tym też nad Sierocińcem w Broniszewicach, objęły wojewódzkie oddziały Zrzeszenia Katolików „Caritas”. Placówki te przekształcone zostały w Domy Dziecka „Caritas”. Podobny los spotkał przedszkola prowadzone przez zgromadzenia zakonne i przedszkola parafialne. Następnie do placówek prowadzonych przez siostry zaczęto przysyłać dzieci niepełnosprawne intelektualnie. Zdrowe dzieci zostały zabrane do państwowych Domów Dziecka. W kronice siostry dominikanki zanotowały: W październiku 1952 roku przybywają pierwsi wychowankowie niepełnosprawni. W maju 1953 roku Zakład dla dzieci głęboko upośledzonych liczy już 45 podopiecznych, wymagających specyficznego oddziaływania na ich rozwój. W tym czasie prowadzą jeszcze siostry przedszkole i nadal wspomagają kształcącą się młodzież z byłego sierocińca. Z dawnych zapisków dowiadujemy się również: Stan nowoprzybyłych był nie tylko smutny, ale wprost okropny. Na pierwszy rzut oka dało się poznać ich upośledzenie nie tylko umysłowe, ale kulturalne i moralne. Wiele mozolnej i wytężonej pracy trzeba było włożyć przez przeciąg miesięcy, aby ich przyprowadzić do możliwego stanu, wyglądu i wdrożyć w pewien porządek. A to kąpać, myć, czesać, ubierać, obuwać, a nawet karmić, gdyż nie wszyscy umieli się popisać sztuką samodzielnego jedzenia. Litość brała patrzeć na tych kilkunastoletnich chłopców, których poziom umysłowy dorównywał dzieciom dwu lub trzyletnim.

W 1959 roku Dom Dziecka „Caritas” w Broniszewicach został przekształcony w Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci „Caritas”. Placówka zupełnie zmieniła charakter, wymagało to wielu zmian organizacyjnych i personalnych. Pomimo braku przygotowania merytorycznego do tego typu pracy, siostry dominikanki podjęły ją w duchu realizacji charyzmatu Matki Założycielki, pokonując po drodze wiele przeciwności. Zrzeszenie Katolików „Caritas” całkowicie finansowało funkcjonowanie zakładu w Broniszewicach, zatrudnione tu siostry zakonne i personel świecki aż do 1990 roku.

Po 1989 roku…
Zmiany i groźba zamknięcia

Rok 1989 przyniósł przemiany polityczne, które wpłynęły również na zmiany w funkcjonowaniu, organizacji, nadzorze i finansowaniu Domu w Broniszewicach. Siostry nadal prowadziły Dom, którego koszty działalności pokrywało Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej. Niestety - pałac, w którym mieszkali Chłopacy i siostry od dawna nie był remontowany, co zaczynało zagrażać bezpieczeństwu. Zgromadzenie będące właścicielem obiektu podjęło decyzję kapitalnego remontu istniejącego zespołu budynków oraz dobudowy części mieszkalno - użytkowej dla potrzeb sióstr i wychowanków. W związku z tym zwróciło się do Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej w Kaliszu z prośbą o środki na realizację tych planów. Przeprowadzono również odpowiednie prace projektowe, które miały doprowadzić do otrzymania zezwolenia na budowę. Dramatyczny dla DPS w Broniszewicach okazał się rok 1994. Środków na zaplanowane inwestycje nie było. Aby ratować Dom, siostry były gotowe oddać swoje nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, oczekując w zamian ich remontu. Niestety, z tych planów nic nie wyszło, ponieważ możliwości finansowe pomocy społecznej również były niewystarczające, a dodatkowo pojawiły się różne przeszkody prawne. W tej sytuacji zaproponowany przez władze plan był dramatyczny: zamknięcie DPS w Broniszewicach 31 grudnia 1994 roku i przeprowadzka dzieci do placówki w Pleszewie.

W takiej sytuacji siostry podjęły jeszcze jedną próbę ratowania Domu i pozyskania środków na jego remont: przekazać notarialnie jako darowiznę na rzecz Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej w Kaliszu parcelę wraz z mieszczącym się na niej budynkiem DPS oraz grunt na tereny rekreacyjne dla wychowanków. Propozycja ta została zaakceptowana, jednak pod warunkiem, że siostry przekażą również pralnię, budynek gospodarczy z przyległymi garażami oraz staw konieczny na oczyszczalnię ścieków. Zgromadzenie przychyliło się do tej prośby, ale postawiło warunki; które wymagały szczegółowej analizy i wyjaśnień ze strony wojewody. Przyczyniło się to do znacznego wydłużenia czasu zakończenia ustaleń w sprawach związanych z darowizną, w związku z czym wojewoda zaproponował by do końca pierwszego kwartału 1995 roku działalność DPS w Broniszewicach prowadzona była na dotychczasowych zasadach. Jednym z warunków podjęcia remontu budynku pałacowego jaki przedstawił wojewoda była konieczność wyprowadzenia się z niego sióstr. Trwały już wówczas prace mające na celu adaptację budynku klasztornego, ale nie był on jeszcze gotowy do zamieszkania. W tej sytuacji Matka Generalna poprosiła by przesunięto termin sporządzenia aktu notarialnego związanego z przekazaniem budynku na rzecz WZPS na okres około dwóch lat, oraz dotację na utrzymanie i prawidłowe funkcjonowanie Domu na ten okres, a także na inwestycje bieżące na zasadach obowiązujących dotychczas. 1 września 1995 roku nowym dyrektorem Domu została s. Czesława Stanisława Toczek, która miała doprowadzić do końca sprawę likwidacji lub znaleźć fundusze na remont, a więc i pozostawienie pałacu, budynków pomocniczych i całego terenu przy zgromadzeniu. Siostry znów zawierzyły wszystko Bogu i św. Józefowi… Jeszcze w tym samym roku DPS otrzymał dotację z ówczesnego Urzędu Rady Ministrów – Departamentu Wyznań oraz z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Były to pierwsze pieniądze, które pozwoliły rozpocząć kapitalny remont pałacu. Już w listopadzie 1995 roku siostry wprowadziły się do będącego praktycznie w stanie surowym budynku klasztornego, w którym nie było nawet wmontowanych drzwi we wszystkich pomieszczeniach. Kolejne dotacje z Funduszu Kościelnego już przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji – Departament Wyznań przychodziły prawie każdego roku. Niemalże w tym samym czasie podjęto starania o wyremontowanie budynku gospodarczego na cele rehabilitacyjne. Remont ten został przeprowadzony z pomocą funduszy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i pomocą sióstr pracujących w Stanach Zjednoczonych. Akt notarialny dotyczący darowizny w związku z podjętymi pracami remontowymi nie został nigdy spisany, pałac i przynależące tereny pozostały własnością Zgromadzenia Sióstr św. Dominika. Dom został ocalony i mógł być schronieniem dla Chłopaków przez kolejne lata…

Zdjęcia archiwalne